✨ „Z tego można by zrobić serial”. – Aoftion, założyciel Domundi ✨
Od małej agencji bez budżetu po studio, które pokochał świat.
Domundi przeszło długą drogę – pełną ryzyka, emocji i ludzi, którzy nigdy się nie poddali.
Kiedyś wrzucili Cutie Pie na YouTube, bo nie było ich stać na telewizję. Teraz oglądają ich fani z całego świata. To pokazuje, że jeśli w coś naprawdę wierzysz – warto zaryzykować.
Dziś Domundi to nie tylko seriale. To rodzina artystów, którzy rozwijają się razem – na scenie, w muzyce, w sercu widzów. ❤️
Zee & NuNew, Dexx, Khemjira – każda historia to kolejny krok w podróży, która dopiero się zaczyna.
LUB PRZECZYTAJ PONIŻEJ:
Domundi prawie nigdy by nie powstało…
Prawdziwe życie Aoftiona – Kittipata Champy – jest bardziej dramatyczne niż jakikolwiek serial.
„Z tego można by zrobić serial”.
Tak brzmiały krótkie, ale znaczące słowa Aoftiona – Kittipata Champy, dynamicznego, młodego dyrektora Mandee Work (Domundi).
Zanim pojawiła się nazwa „Domundi”, Aoftion trzy razy był o krok od bankructwa. Czwarta próba była już jego ostatnim ryzykiem – postawił wszystko, co miał. Zainwestował wszystkie swoje oszczędności w produkcję serialu Cutie Pie, który stał się przełomem i sprawił, że Mandee Work Co., Ltd. zyskało rozpoznawalne imię w branży.
W samym tylko tym roku Domundi zainwestowało setki milionów bahtów w produkcje serialowe. Zaczęło się od Your Sky, który kosztował 50 milionów bahtów, potem The Next Prince i Khemjira – dwa pierwsze tajskie seriale BL, których produkcja przekroczyła 100 milionów bahtów każdy. Produkcje te podniosły jakość do poziomu filmów kinowych, zwłaszcza Khemjira, która stała się najpopularniejszym i najchętniej oglądanym serialem BL wszech czasów. Wszystko to po to, by przełamać stereotyp, że „Domundi sprzedaje tylko fantazje o shipach”.
💬 Jak powstało „Domundi”?
„Wcześniej pracowałem na pełen etat jako producent w telewizji kablowej, a jednocześnie sprzedawałem ubrania online. Kiedy zrezygnowałem z obu zajęć, skontaktował się ze mną starszy znajomy i powiedział, że pewna bardzo popularna aplikacja szuka kogoś, kto wyprodukowałby promocyjne materiały wideo o turystyce w Japonii. Czy byłbym zainteresowany? Klient miał współpracować z japońskimi atrakcjami turystycznymi, a ja miałem nadzorować cały projekt i wybrać trzech-czterech męskich prowadzących, którzy pojechaliby w podróż. Zgodziłem się.
Zacząłem od castingu młodych prowadzących, ale ponieważ byli nowi, zasugerowałem klientowi, że stworzymy stronę o nazwie ‘Domundi’, by ich przedstawić i zbudować bazę widzów. Bo jeśli nikt by ich nie znał, nikt nie oglądałby filmów. Nazwę ‘Domundi’ wymyśliliśmy wspólnie z przyjacielem – od słowa Do (czyli ‘patrzeć’, ‘oglądać’), bo chcieliśmy, żeby ludzie nas oglądali”.
„Zabraliśmy chłopaków do parku wodnego w Tajlandii, żeby nagrać filmik z recenzją. Pierwsze wideo odniosło ogromny sukces – ponad 300 tysięcy wyświetleń, co jak na ówczesne czasy (8–9 lat temu) było świetnym wynikiem. Jeśli pytasz, dlaczego stało się tak popularne – pewnie dlatego, że chłopcy byli przystojni, zabawni i naturalni. Gdy zaczęli zdobywać popularność, dostawali drobne zlecenia.
Promując stronę, inwestowałem w to wszystko własne pieniądze, licząc, że potem zwrócą się z projektów komercyjnych. Wszystkim zajmowałem się sam – od planowania fabuły po nagrywanie i montaż. Z czasem poprosiłem młodszych kolegów z czasów, gdy byłem cheerleaderem, by pomagali przy montażu. I wtedy nadszedł moment, który wszystko zmienił”.
💬 Jak bardzo drastyczny był ten punkt zwrotny?
„Przed podróżą do Japonii rozmawiałem z chłopakami – jeśli filmik stanie się viralem, na pewno dostaniemy drugi sezon. Aplikacja była używana w całym kraju, więc wyobrażałem sobie, ile osób to zobaczy. Ciężko pracowałem, sam zapłaciłem za bilety lotnicze i noclegi, wierząc, że to się zwróci.
Jednak zaczęło się robić dziwnie: klient nagle zamilkł, ale nie przywiązywałem do tego wagi. Dwa dni przed wylotem zadzwonił senior i powiedział: „Projekt został anulowany. Przykro mi”. Byłem w szoku… Po co więc cały ten wysiłek? W tamtym czasie ufałem ludziom, nie podpisywałem umów – i nie mogłem odzyskać pieniędzy. Nie wiedziałem, co robić dalej.
W końcu pomyślałem: skoro już wydałem siedmiocyfrową kwotę na bilety, noclegi i jedzenie – show must go on. Poleciałem więc, ale nie powiedziałem chłopakom, żeby ich nie rozczarować. Wiedział o tym tylko ten jeden starszy kolega, który mi pomagał”.
💬 Jak sobie poradziłeś po takim ciosie?
„To było dziesięć bardzo stresujących dni. Mówiłem chłopakom, że mamy pracę i że na pewno będzie kolejny sezon. Ale starałem się myśleć pozytywnie – może ten klip okaże się hitem, więc dałem z siebie wszystko. Dzień przed powrotem do Tajlandii zdecydowałem się powiedzieć im prawdę. Pamiętam dokładnie tę chwilę – wszedłem, otworzyłem drzwi i powiedziałem: ‘Mam złą wiadomość. Nie będzie już żadnych projektów. Przykro mi. Ale wypłacę wam wynagrodzenie i zrobię wszystko, co obiecałem.’ Wszyscy się bawili, śmiali… a potem zapadła cisza.
Ale w każdym nieszczęściu jest trochę szczęścia. Klip okazał się hitem. W pierwszy dzień zdobył ponad 500 tysięcy wyświetleń – chyba dlatego, że nikt wcześniej w Tajlandii nie robił czegoś takiego. Chłopcy przebrali się za postacie z anime, chodzili po Shibuyi, odwiedzali onsen. Byli zabawni, przystojni i wysportowani. Zrobili taką furorę, że zaczęli pojawiać się w programach telewizyjnych i dostawać mnóstwo zleceń”.
💬 Ulżyło ci wtedy?
„Cieszyłem się, że spełniło się to, o czym tak marzyłem, ale nadal martwiłem się, jak odzyskam miliony, które straciłem. Choć pracy było dużo, pieniądze wciąż nie pokrywały strat. Pracowaliśmy dalej, inwestując zarobione środki w kolejne projekty, aż sytuacja zaczęła się poprawiać. I wtedy… znów zaufałem niewłaściwej osobie”.
„W tamtym czasie dołączył do nas piąty prowadzący – Zee Pruk. Zobaczyłem jego zdjęcie u znajomego i pomyślałem, że jest bardzo przystojny, więc zaprosiłem go. Niedługo potem Zee przedstawił mi swojego starszego znajomego, dobrze ustosunkowanego. Zaprosiliśmy go do pomocy przy organizacji podróży. Kiedy pracowaliśmy w Krabi, wszystko załatwiał perfekcyjnie. Potem planowaliśmy kolejną podróż do Japonii – chcieliśmy, by chłopcy stali się jeszcze sławniejsi – więc poprosiliśmy go o rezerwację hoteli, bo twierdził, że dostanie lepsze ceny. Przelałem mu wszystkie pieniądze”.
„Kiedy dotarliśmy do Japonii, nadal nie mogliśmy się z nim skontaktować. Wszyscy ciągnęli walizki po ulicy, szukając hotelu. Wyszło na jaw, że hotel, o którym mówił, nie istnieje. Wszystkie dokumenty, które nam wysłał, były fałszywe. Szukaliśmy czegoś, czego nie było. Zee czuł się okropnie, bo to on mnie z nim zapoznał. Musiałem go pocieszać: ‘Nie martw się, nikt nie mógł tego przewidzieć, przecież wcześniej ten człowiek świetnie się spisał.’ Ostatecznie musieliśmy zarezerwować nowy hotel. To była kolejna bolesna podróż, choć już nie tak stresująca jak pierwsza, bo chłopcy byli znani. Po prostu pomyślałem: No i znowu straciłem miliony! (śmiech). Ale mimo wszystko wyjazd był udany, pełen zabawnych historii”.
💬 Czy ta podróż przyniosła oczekiwany rozgłos?
„Tak. Każdy z chłopaków zaczynał jako youtuber, a potem stali się internetowymi osobowościami. Gdziekolwiek się pojawili, ludzie prosili ich o zdjęcia, zapraszali na pokazy mody, do recenzji produktów. Zaczęli mieć fanclub Domundi, organizowali małe spotkania z fanami. Choć baza fanów nie była ogromna, ich doping był głośny jak dla prawdziwych gwiazd. Widziałem, że mają potencjał, by zostać artystami. Dlatego zacząłem szukać możliwości, by ich wspierać – np. produkować dla nich muzykę.
Wtedy Domundi było tylko stroną i kanałem YouTube. Codziennie tworzyliśmy nowy content. Ale pomyślałem: jeśli tak dalej pójdzie, kto będzie chciał zostać? Musiałem celować wyżej. Chciałem pomóc tym chłopakom zostać prawdziwymi artystami. Postanowiłem więc wyprodukować serial. To było ogromne ryzyko – każdy kosztował minimum 10 milionów bahtów. Ale zdecydowałem się walczyć”.
💬 Jak wyglądała ta walka?
„To najgorsze wspomnienie mojego życia. Wtedy Domundi nie istniało jeszcze jako Mandee Work – byliśmy tylko kanałem YouTube, który zaczął produkować seriale. Pierwszym był Why RU. Początkowo mieliśmy kilku sponsorów, ale gdy wybuchła pandemia COVID, wszyscy się wycofali – został tylko Ichitan. W efekcie prawie cały budżet przepadł.
Zostałem jedynym inwestorem. Nie zapraszałem nikogo, bo po wcześniejszych doświadczeniach już nikomu nie ufałem. Nie byłem bogaty – miałem tylko trochę oszczędności. Ale wtedy byłem już zadłużony i nie odzyskałem wcześniejszych inwestycji. Musiałem sprzedać działkę, by pokryć koszty kanału – kilka milionów”.
„Mimo że pieniądze się skończyły, reakcja publiczności była świetna. Chłopcy stali się sławni – z dziesiątek tysięcy obserwujących zyskali miliony. Agencje zaczęły się o nich bić. Ale ja nie wiedziałem, co myślą – czy nadal mi ufają? Martwiłem się o wszystko – o pieniądze, o nich samych, o to, że wszystko dźwigam sam. Branża rozrywkowa bywa brutalna – pojawiało się wiele przykrych słów. Byłem w tak złym stanie, że przez trzy dni nie jadłem i leżałem w łóżku bez sił”.
💬 Zastanawiałeś się, po co to wszystko robisz?
„Oczywiście. Obwiniałem siebie. Myślałem: nie powinienem był tego robić, nie powinienem walczyć, bo i tak wszystko spada na mnie.
Byłem szczery wobec chłopaków. Wiedziałem, że kto chciałby być z kimś, kto nie ma stabilności? Zapytali mnie: ‘Czy P’Aof będzie dalej walczył?’ Odpowiedziałem: ‘Chyba będę musiał zamknąć Domundi. Chcę, żeby każdy z was wykorzystał swoją popularność i żył po swojemu. Nie dam już rady, nie chcę się zastanawiać, czy was zawiodę.’ Ale wszyscy postanowili zostać ze mną.
Musieliśmy iść dalej i wymyślić, jak odzyskać stracone pieniądze. Zarabialiśmy coś na sprzedaży gadżetów, serialach, pracy chłopaków, ale jeśli pytasz, czy to się zwróciło – nie.”
💬 Kiedy wróciliście do pełnej formy?
„Powiedziałem chłopakom: ‘Zawalczę jeszcze raz. Jeśli ktoś we mnie wierzy – chodźcie ze mną.’ Nie zmuszałem nikogo do podpisywania kontraktów, bo nie byliśmy jeszcze stabilni. Chciałem, by mogli przyjmować dowolne zlecenia. Pamiętam poważną rozmowę z Zee. Zapytałem go, czy chce walczyć ze mną jeszcze raz. Na początku powiedział ‘nie’, ale w końcu stwierdził: ‘Jeśli ty spróbujesz, ja też.’
Zacząłem więc badać rynek – jak stworzyć naprawdę dobrą serię BL, jak się wyróżnić. Pamiętam, że gdy Why RU leciało w telewizji, emitowano też 2gether. Oni byli ogromni. My też chcieliśmy dojść do tego poziomu.
Wtedy przeczytałem powieść Cutie Pie i bardzo mi się spodobała. Autorka była też fanką Zee, więc kupiłem prawa do adaptacji. Wiedziałem, że by rozwijać firmę, musimy znaleźć nowych aktorów. Tak powstało Domundi Generacja 2, w skład której weszli: NuNew, Nat, Tutor, Yim, Net i JamesSu.
Czytając scenariusz autorstwa Nhu Kuea, od razu pomyślałem o NuNewie. Zee miał z nim niezwykłą chemię, więc postanowiłem połączyć ich w parę i ogłosiłem wszystkim, że zrobię ten serial jako pierwszy projekt Domundi – i że będzie to mój ostatni. Wydam każdą oszczędność. Jeśli się nie uda – będzie to znak, że czas zająć się czymś innym”.
💬 Postawiłeś wszystko. Jak zmieniłeś strategię?
„Od dziecka oglądałem mnóstwo zagranicznych seriali, zwłaszcza koreańskich. Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego nasze tajskie seriale nie wyglądają tak pięknie. Czy to kwestia miejsc, oświetlenia, czy czegoś innego? Odpowiedź: technicznie jeszcze nie dorównywaliśmy. Trzeba było to poprawić.
Planowałem Cutie Pie długo i nadzorowałem każdy etap – od wyboru kamer po dobór obiektywów. Zrozumiałem, że by uzyskać filmową jakość, trzeba mieć sprzęt z najwyższej półki, nawet jeśli jego wynajem jest bardzo drogi. Kolor korekcja też jest kluczowa – w Tajlandii seriale często montuje się od razu po nagraniu, bez dopracowania obrazu. A przecież to właśnie grading tworzy klimat.
Ścieżka dźwiękowa również musiała być wyjątkowa. Jestem fanem dobrych tajskich filmów, jak produkcje GTH – ich muzyka zawsze robi wrażenie. Znalazłem więc kompozytorów, którzy za nią stali, i poprosiłem ich o współpracę. Początkowo odmówili, ale jako wierny fan w końcu ich przekonałem”.
„Reżyserem miał być ktoś inny, ale gdy zbliżał się termin zdjęć, pandemia COVID się nasiliła i reżyser się wycofał. Wszyscy namawiali mnie, żebym sam to poprowadził. Tak też zrobiłem. Pisałem scenariusz, projektowałem sceny, reżyserowałem, produkowałem, nadzorowałem muzykę, wymyślałem piosenki i nawet tworzyłem plakaty promocyjne. Zrobiłem wszystko sam”.
💬 Co jest najtrudniejsze w produkcji serialu?
„Produkcja serialu jest bardzo kosztowna, bo nawet popularny nie zawsze przynosi duże zyski. Patrząc wstecz, byłem bardzo odważny. Zanim Cutie Pie miało premierę, pewna aplikacja zaproponowała mi 7 milionów bahtów za prawa do emisji. Czy to pokrywało koszty? Nie. Ale czy to była duża kwota? Tak – więc się zgodziłem.
Tuż przed podpisaniem umowy aplikacja wprowadziła nową zasadę – widzowie mieli płacić za oglądanie serialu. Uznałem, że to nie pasuje do naszych celów, bo tworzyliśmy Cutie Pie, by pomóc chłopakom zdobyć sławę. A żeby ją zdobyć, musieli być widoczni. Wtedy zrobiłem coś szalonego – postanowiłem wrzucić cały serial za darmo na nasz kanał YouTube. Uznałem, że to platforma z największym zasięgiem. Gdybym nie podjął tego ryzyka – kiedy chłopcy mieliby szansę naprawdę zaistnieć?”
💬 Byłeś bardzo odważny.
„Tak, czułem się, jakbym wyrzucał w błoto nagrodę za pierwsze miejsce. Ale pomyślałem – co jeśli wezmę te pieniądze, a chłopcy nie staną się sławni? Czy nie byliby rozczarowani? Czy ktokolwiek zobaczyłby produkcję, nad którą tak ciężko pracowaliśmy? Czy znów poczułbym się jak przegrany? Zaufałem własnej intuicji i postanowiłem zrezygnować z pieniędzy. I to przyniosło dokładnie taki efekt, na jaki liczyłem. Gdy tylko pierwszy odcinek trafił do sieci, liczba wyświetleń w ciągu kilku dni sięgnęła milionów. Ulga była ogromna. Patrząc z innej strony – zrezygnowanie z 6-7 milionów bahtów było po prostu inwestycją. Muszę sobie za to podziękować”.
💬 Słyszeliśmy, że w tym roku Domundi bardzo intensywnie inwestuje w produkcję seriali.
„Tak. Na początku roku stworzyliśmy Your Sky, której produkcja kosztowała 50 milionów bahtów. Potem powstał The Next Prince – również o budżecie 100 milionów bahtów. A jeśli chodzi o Khemjira, to druga produkcja w naszej firmie o kosztach sięgających właśnie 100 milionów. Sprawdzałem – nikt inny nie odważył się zainwestować tyle w serial BL.
To wszystko wpisuje się w nasz tegoroczny cel: podejść do pracy spokojnie, ale dać z siebie absolutnie wszystko na etapie produkcji, niezależnie od pieniędzy. Konkurencja jest dziś ogromna. Treść seriali boys’ love też musi dojrzeć – nie mogą to już być tylko niewinne romanse. Wcześniej wielu ludzi postrzegało Domundi jako firmę, która po prostu sprzedaje ‘fantazje o parach’. I właśnie ten zarzut chcemy całkowicie zmazać. Chcemy pokazać, że to nie tylko chemia między aktorami, ale prawdziwa jakość i opowieść. Dlatego produkcja musi być na najwyższym poziomie”.
„Przyznam, że pieniądze od sponsorów nie pokrywają wszystkich kosztów. Więc nawet jeśli serial okaże się wielkim sukcesem, i tak ponoszę straty. Ale akceptuję to. Niektórzy mówią, że jestem szalony, że ryzykuję i inwestuję całe życie w te projekty. Ale taki już jestem – jeśli się za coś zabieram, chcę zrobić to najlepiej, jak potrafię. Chcę, by ludzie zobaczyli, do czego zdolne jest Domundi i jak cudowni są nasi chłopcy. Dla mnie inwestowanie w seriale to sposób na rozwój firmy – i na to, by oni także mogli się rozwijać”.
💬 A dziś, kiedy pojawiają się problemy — jak sobie z nimi radzisz?
„Mam takie powiedzenie: czasem po prostu odpuść. Pomaga mi to puścić to, co mnie przytłacza. Teraz cały czas opiekuję się chłopcami, projektami, fanami, klientami... Gdybym próbował kontrolować wszystko idealnie, pewnie bym oszalał. Czasem po prostu odpuść – to coś, co mnie uzdrawia. Ludzie, którzy to słyszą, mogą pomyśleć, że ignoruję problemy. Ale czasem, gdy coś odpuścisz, możesz na nowo pobyć ze sobą, odzyskać spokój, a może nawet wrócić silniejszym.
Próbuję też robić sobie detoks od mediów społecznościowych. Przyznaję, że to trudne, ale staram się codziennie odkładać telefon na 3-4 godziny. To mój sposób, by się wyciszyć”.
💬 W ostatnim odcinku Khemjiry główny bohate przeżył. Gdybyś miał ocenić swoje życie teraz — czy ty również czujesz, że przetrwałeś?
„Myślę, że we mnie są obie strony – przetrwanie i porażka. To, co nie przetrwało, to moje zdrowie i spokój. Nadal jestem bardzo zmęczony, muszę nauczyć się lepiej równoważyć życie. Ale to, co przetrwało, to satysfakcja producenta, który widzi, że wiele mediów doceniło nasze tegoroczne sukcesy. To nie tylko moje wyobrażenie – naprawdę widać, że nasza praca to coś więcej niż sprzedawanie fantazji o parach”.
„Udowodniliśmy też, że nasza produkcja, treści i jakość naprawdę spełniają najwyższe standardy”.
📰 Fragment wywiadu z listopadowego numeru magazynu Praew (2025), na którego okładce pojawili się Keng, Namping, Tle i Firstone.
Tłum. Eng. [X]: @tingtingtingtg
Tłum. Pl. DOMUNDI LOVE Polska
Dziękuję,determinacja i ciężka praca jak widać popłaca,ale nie wszyscy są w stanie to zrobić .❤️
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie za tłumaczenie, super wywiad, nic tylko trzymać kciuki za powodzenie dalszych projektów. ps. człowiek ma talent do wyławiania zdolnych aktorów
OdpowiedzUsuńDziękuję za możliwość przeczytania wywiadu. Dziękuję P'Aof za tą determinację, bo przez nią możemy cieszyć się tak pięknymi, czułymi historiami. Zee i NuNew, Keng i Namping - macie moje serce <3
OdpowiedzUsuń